6 lip 2018

Lennie CD Spektr

Odprowadziłem wzrokiem chłopaka. Szczerze; trochę mnie zirytował, ale też zamknął. Wyprostowałem się i złożyłem ręce na krzyż. Zawsze sądziłem, że do cyrku przychodzą ludzie pozytywni, albo przynajmniej tacy, którzy nie rzucają ciętymi ripostami (żeby chociaż miały one sens) na lewo i na prawo. A ten nazwał mnie od tak idiotą... nagle na mojej twarzy pojawił się uśmiech i się cicho zaśmiałem. Poczułem się jak za starych czasów w szkole. Tam też ludzie wyzywali cię i poniżali, chociaż nie mieli żadnego powodu. No cóż, najwidoczniej los chciał, bym trafił tego dnia na ponurego przedstawiciela cyrkowców. A może on nie występuje? Może to zwykły przechodzień, chcący się zapoznać z terenem? Ewentualnie pracowników, ostatnimi czasy dość sporo ich tu dołącza.
Odwróciłem się do kota, który kilka sekund temu leżał na ziemi i zajmował się swoimi genitaliami, a teraz zniknął. Myślałem, że się załamię. Wyjąłem bez uprawnień tygrysa z klatki, którego w tej chwili zgubiłem. Natychmiast zacząłem się za nim rozglądać; w końcu nie mógł daleko pójść. Podszedłem do paczuszki leżącej przy podeście, okazało się, że zwierzę poczęstowało się resztką smakołyków, zostawiając po sobie rozerwaną torebkę. Bezwstydny kocur. Ponownie się rozejrzałem, podnosząc wpierw śmieć z ziemi. Udało mi się wyłapać pręgowany ogon pomiędzy siedzeniami. Natychmiast ruszyłem na widownie. Gdy znalazłem się naprzeciwko mojego uciekiniera, okazało się, że siedział sobie wygodnie wymachując ogonem, niczym kot wyczuwający w powietrzu zapach myszy. Był lekko zgarbiony i czemuś się przyglądał. Podszedłem do zwierzaka i stanąłem za nim. Tygrys obserwował chłopaka, który wcześniej pomógł mi wyjąć go z kapelusza. Niestety nie był to zwyczajny ciekawski wzrok, szczerzył do niego kły, a w oczach widziałem głód. Czyżby miał zamiar się na niego rzucić? Nieznajomy podniósł się na równe nogi, spojrzał na nas, wywrócił oczami i wrócił do swojej pracy, polegającej na zakręcaniu śrubek. Czyli jednak był pracownikiem. Ten kot wygląda, jakby chciał go zjeść pomyślałem.
Po chwili zwierzę się podniosło. Lekko skuliło na przednich łapach i wpatrywało się w pracownika okiem łowcy. Czyżby on miał zamiar… nagle w namiocie  pojawiła się dziewczyna. Nie rozmawiałem z nią nigdy, nie znałem jej imienia, ale pamiętałem, że to ona zajmowała się zwierzakami. Gdy powiązałem ją z moim tygrysem, natychmiast zarzuciłem na niego pelerynę, nim zdążył bardziej zbliżyć się chłopaka. Gdy dziewczyna pojawiła się obok nas, tygrys zniknął spod mojej odzieży. Stałem wyprostowany udając, że tylko się przyglądam, jak znajomy przykręca śrubki.
- Przepraszam, nie widzieliście może tygrysa? Nie ma jednego – powiedziała nieco wystraszona, jej oczy ciągle błądziły po całym miejscu w poszukiwaniu zaginionego.
- Ja nic nie widziałem – skłamałem. Pracownik wstał i się rozejrzał, zatrzymując swój wzrok na mnie. Jeśli mnie wyda dopilnuje, by nie dokręcił tych śrubek do końca tygodnia pomyślałem.
- Nic nie wiem. Staram się ich unikać, kiedy jakiś pojawia się w pobliżu dostaje wysypki. Jeśli się pojawi damy ci znać – powiedział chłopak. Poczułem ulgę, a dziewczyna była tą odpowiedzią zawiedziona. Pokiwała głową i poszła dalej szukać zwierzaka. Spojrzałem na pracownika.
- Na prawdę masz uczulenie? - zapytałem zdziwiony. Nie zauważyłem na nim żadnej wysypki czy chociaż objawów w postaci drapania po wyciągnięciu kota z melonika, ale wolałem się upewnić.
- Jasne, że nie – mruknął nie przerywając swojej pracy. Przejechałem wzrokiem po całym rzędzie krzeseł, w których musiał poprawić śrubki.
- Może ci pomóc? - zaoferowałem, chociaż i tak nie potrzebowałem jego zgody. - W podzięce, że mnie nie wydałeś – chłopak przykręcił jedną śrubę i spojrzał na chwilę na mnie.
- Nie chce mi się iść po drugi klucz – wskazał na skrzynkę narzędzi, która leżała na samym dole. Poszedłem po przedmiot i wróciłem.
- Strasznie wolno ci idzie – stwierdziłem widząc, że dalej znajdował się przy tym samym siedzeniu.
- Na pewno, jeśli wciąż będziesz mnie zagadywać, nie pójdzie szybciej – lekko się uśmiechnąłem.
- Założę się, że jak przez kilka sekund ze mną porozmawiasz, to szybciej skończysz – za plecami zacząłem kręcić palcem w kółko.
- Jak ci tak zależy, żeby mi pomóc, to mam inną robotę, w której będzie mi ona potrzebna, ale dopiero, jak skończę te śruby – mówił nie przerywając wkręcania. Spojrzałem na dalsze krzesła, w których wkręty obracały się z szybkością obracania mojego palca.
- Chyba nie masz chwili wytchnienia – stwierdziłem czując opór na moim palcu co oznaczało, że wszystkie śruby zostały mocno przykręcone do krzeseł, a te zardzewiałe i zepsute odłożyłem na ziemi. Jedyne co mu zostało, to wkręcić nowe, co długo nie powinno mu zająć. Zepsutych było… z trzy? Cztery? - Więc jak skończysz, z chęcią ci pomogę z nową pracą. Tylko pójdę odłożyć tygrysa na miejsce – po tych słowach zszedłem z widowni i skierowałem się w stronę klatki.

<Spektr?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz