17 lip 2018

Ace CD Dmitrij

Powoli ściągnąłem ręce z twarzy. Odór był potworny i już czułem jak treść żołądka podchodzi mi do gardła. Odczołgałem się od potwora rozglądając się. Wszędzie wokół było pełno czarnego czegoś i szczątków istoty. Po chwili mój wzrok spoczął na mężczyznie. Przełknąłem ślinę. Wyglądał jakby kompletnie oszalał. Oszołomiony się podniosłem jednak zaraz znów leżałem na ziemi. Usiadłem i poprawiłem swoje włosy. Nagle zastygłem wyczuwając w nich substancję o maziowatej konsystencji. Momentalnie zabrałem rękę oglądając ją.
- A-ah! M-mam to we włosach... N-nie mam to wszędzie! - Zerwałem się na nogi o mało znów się nie przewracając. - O fuj o fuj o fuuj!! - Starałem się strzepać z siebie wnętrzności stworzenia.
Najeżyłem się. To wszystko jego wina! Na pewno jakoś zwabił to coś tutaj... Skąd mógłby inaczej wiedzieć ,że tu przylazło. Wściekły ruszyłem do mężczyzny.
- Widzisz jak ja wyglądam! Widzisz to?! Mam na sobie wnętrzności tego... Tego czegoś!! - Wskazałem trupa za sobą. - I to tylko i wyłącznie twoja wina! Kim się tobie wydaję ,że jesteś! Ah i to po to wróciłeś no co planowałeś mnie zabić tak!? Świeeetnie po prostu cudownie! Może tego potwora też tu jakoś sprowadziłeś kto wie... - Chwyciłem go za koszulę drżącą ręką. Powoli zacząłem się uspokajać a moje serce przestało walić jak szalone.
Zamrugałem. Powinienem być mu wdzięczny za ratunek. Inaczej na pewno bym zginął czy coś... Ale wtedy gdy mnie złapał. Coś było z nim już wtedy nie tak... Z moich ust już nie wydobyło się żadne słowo. Nie chciałem kontynuować wydzierania się na niego. Bez przesady. Nagle zauważyłem iż mężczyzna się we mnie wpatruje. Drgnąłem delikatnie i cofnąłem się o krok. Jego wzrok był przerażający a do tego w ręku trzymał broń. P...przecież mógł mnie zabić w każdym momencie. Chwiejnie się cofnąłem jednak poślizgnąłem się najpewniej na jakiejś części ciała. Wylądowałem na ziemi i byłem jeszcze bardziej ubrudzony niż poprzednio. Syknąłem cicho i się odwróciłem.
- N...nie chciałem tak wybuchnąć serio... - Usłyszałem w swoim głosie strach.
Tak dawno go tam nie było. Mało co mnie naprawdę może wystraszyć. Ale ten gość... Mu straszenie mnie szło zaskakująco dobrze.
Dalej milczał. Byłem bardzo ciekawy co mu po głowie chodziło. Dalej leżąc odsunąłem sie na bok. Teraz już miałem do niego masę pytań.
- H...hej Dmitrij ocknij się... I p..proszę nie zabijaj mnie! Błagam cię.... Chcę żyć! - Poczułem na swoich policzkach łzy.

Na pewno wyglądałem żałośnie. Zacząłem wcierać oczy jednak przy tym rozcierałem sobie jedynie maź po twarzy.
- P...przestań się gapić na mój żałosny teatrzyk. - Podniosłem głowę marszcząc brwi.
Podniosłem się z ziemi a moja warga zaczęła drżeć. Za nim się zorientowałem co robię rozgoryczony rzuciłem się na szyję biało-włosego mężczyzny.
- Dziękuję... Dziękuję... Uratowałeś mi życie - Urwałem tak nagle jak zacząłem.
Co ja do licha wyprawiałem?! Odbiło mi już do reszty czy co...

<Dmitrij?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz