13 lip 2018

Smiley CD Husky

Od kąd zakończyłam swój występ i byłam wraz z chłopakiem, czułam się obserwowana. Stwierdziłam, że jestem przewrażliwiona lub po prostu mi się wydawało. Popcorn był przepyszny, a powrót po dokładkę okazał się świetnym pomysłem. Zabawnie było w towarzystwie Husky'ego jak i Schin. Niestety naszą miłą rozmowę musieliśmy przerwać ze względu na późną porę. Husky był na tyle uprzejmy, że odprowadził mnie do samego namiotu. Podziękowałam mu za dzisiaj. W mojej głowie się narodził nawet pomysł na to jakby tu uczcić  pierwszy występ chłopaka. Z uśmiechem na twarzy przygotowywałam się do spania. Chciałam zdjąć już swoją sukienkę, jednak ktoś zaskoczył mnie od tyłu. Nie minęła chwila, a osoba która mnie zaszła trzymała mnie w objęciach. Próbowałam się wydostać, ale to nic nie pomagało. Czułam się coraz to bardziej zmęczona. Ostatecznie oczy same mi się zamknęły. Usłyszałam tylko pisk mojego małego chłopca Yuki'ego. Chciałam się obudzić, ale nie mogłam. Zupełnie nie wiedziałam co się do okoła mnie działo.
Powoli dochodziłam do siebie. Usłyszałam trzask drzwiami auta. Mężczyzna wziął mnie i gdzie zaniósł. Coś na mojej szyi zostało umocowane, a ja nie wiedziałam co to dokładnie. Czułam tylko chłód od tej rzeczy oraz ciężar. Mężczyzna coś powiedział do mnie, ale ja prawie nic nie słyszałam. Leżąc na zimnej, betonowej podłodze powoli odzyskiwałam świadomość. Po kilku godzinach odzyskałam swoją świadomość oraz trochę sił. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to usiadłam. Chwyciłam się za szyję, aby sprawdzić co mnie na niej tak ciąży. Była to obroża, metalowa obroża, przymocowana do ziemi. Czułam ból, zupełnie tak jakby ktoś mną rzucił o podłogę. Było ciemno i zimno. To miejsce przypominało mi miejsce ze sierocińca. Przez całą noc myślałam o tym co się dzieje z Yuki'm i Biscą. Miałam nadzieję, że ich nie stracę.
Nim się obejrzałam nadszedł świt. Usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Skierowałam swój wzrok w stronę odgłosu skrzypiących schód.
- Witaj maleńka! - usłyszałam głos, a gdy ujrzałam twarz, która pojawiła się przede mną, zniżyłam swój wzrok. - Dlaczego nie uśmiechasz się tak szeroko na mój widok? Czyżby tamten chłopak był lepszy ode mnie? - chwycił mnie mocno za twarz. Skierował swoją własną siłą moją buzię w jego stronę. - Zrobiłem dla ciebie specjalnie śniadanie więc bądź wdzięczna. - położył tacę na ziemi tuż obok mnie.
Przez jego zły ruch, ręka którą trzymał mi twarz trochę rozluźnił swój uścisk. Uwolniłam się z jego uścisku tym samym ugryzłam go w rękę, ponownie. Mężczyzna odruchowo walnął mnie w twarz z całej siły. - Uważaj sobie lepiej ty suko! - spojrzał się na mnie gniewnie. - Jak tylko wrócę, to pokaże ci jak trzeba się zachowywać - odszedł, a ja chwyciłam się za twarz. Bolało i to bardzo.
Nie tknęłam nic z tacy z jedzeniem. Nie miałam zamiaru nic jeść. Schowałam swoją twarz pomiędzy nogi. Zasnęłam. Obudziłam się jak tylko usłyszałam odgłos auta. Chwilę później w moim kierunku zaczął się ktoś kierować. Był to ten sam facet. W rękach miał sznurek, bicz oraz Yuki'ego. Przeraziłam się na widok mojego biednego Yuki'ego.
- Zostaw go! - krzyknęłam. Biały lisek spojrzał się na mnie swoim miłosiernym, przestraszonym wzrokiem. - Zrobię wszystko co tylko zechcesz, ale zostaw go! - rozpłakałam się nie wiedząc co mam zrobić, aby zostawił mojego małego liska w spokoju.
- Mówisz, że zrobisz wszystko, co? - spojrzał się na mnie, oblizując się przy tym. - Najpierw zabawię się z tobą, a jak już się zmęczysz to na twoich oczach pokażę ci jak się zabija takie drogocenne zwierzaki jak ten twój lis - uśmiechnął się, a ja tylko się przeraziłam na samą myśl.
Uwiązał Yuki'ego na sznurku, który przyczepiony był do jakiegoś metalu. Mężczyzna zostawił również lekko uchylone drzwi. Jedyne to co mi pozostało w obecnej chwili to się modlić o to, że mały się uwolni i ucieknie stąd.
Do swojej ręki wziął sznur. Unieruchomił mi moje ręce i nogi. Chciał mi zawiązać oczy, ale zrezygnował z tego pomysłu. Zamachnął się i uderzył mnie prosto w plecy. Moja sukienka się rozdarła, a na moich plecach pozostał ślad. Ból jaki mnie przeszył był znany. Kolejny tak samo. Łzy w oczach zaczęły się powoli zbierać. Ciepły strumień krwi zaczął spływać po moich plecach.
- Czyżby ciebie to nie bolało? - nie czekając dłużej uderzył mnie w to samo miejsce co ostatnio. Spojrzałam się na niego, a na jego twarzy ujrzałam krew. Uśmiechał się szeroko co mnie przeraziło.
Kątem oka spojrzałam się na białego liska. Na jego śnieżno białym futerku były krople krwi. Przegryzł linę, a ja się uśmiechnęłam w jego stronę. Po cichu wyszedł. - No i z czego się śmiejesz? - chwycił mnie mocno za włosy i zwrócił moją twarz w jego stronę.
Nie odpowiedziałam mu. Uderzył mnie ponownie w twarz tym razem jeszcze mocniej niż rano. Jego uderzenie było tak mocne, że na twarzy zrobił mi ranę z której zaczęła mi spływać krew. Mężczyzna odwrócił się, aby spojrzeć się na mojego małego towarzysza, którego nie było.
- Gdzie ten mały szczyl się podział? - wziął do ręki przegryziony sznurek. Podszedł do mnie i z całej siły kopnął mnie w brzuch. Chciałam się skulić, ale było to niemożliwe. Byłam unieruchomiona. - Jak go tylko znajdę to bez zastanowienia się, zabiję go! - stanął na moją twarz. Przeciął sznurki nożem, który trzymał w pochwie z tyłu pleców.

<Husky?> dzięki tobie mogę nareszcie użyć tych gifów :3







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz