17 lip 2018

Mefoda CD Raion

- Nie zeżre mnie? - spytałem, czując jak tracę wszelkie chęci do życia. Chociaż, pożyłbym trochę, w sumie. Dlatego, proszę weźcie mnie stąd! Nie chcę zostać z tą bestią sam na sam! Pewnie wyczuwa strach i się nim żywi, o Boże... Ugryzłem się w język, gdy miałem się spytać, czy nie mogę iść z nią. Człowieku, ogarnij dupę, nie dość że zabrzmiałbyś jak pedofil, to jeszcze jak ci*a. Dobra, raz kozie śmierć. Z tym problemem, że chyba mnie to czeka.
- Poczekam - stwierdziłem po chwili, udając, że wcale mnie nie rusza obecność tego bydlaka. Użryj mnie, a oddam. O ile to by coś w ogóle dało, no błagam. Gościu, schodzisz na psy. Z tym problemem, że koty nie lubią się z psami. A ten jest 43439 razy większy ode mnie. Send help?
- Jasne - odparła, po czym po chwili się oddaliła i znikła mi z oczu. Poczułem nagły napływ adrenaliny. Skocz na mnie, czy coś, a...no właśnie, a co? Sam na niego skoczysz? Brawo, debilu. W momencie, gdy lew przestał spoglądać w punkt, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się Raion, odwrócił się leniwie w moją stronę. Zacisnąłem pięści.
- Spie*dalaj - syknąłem twardo, ale cicho. Przenosiłem ciężar ciała z jednej nogi na drugą, żeby jakoś się odstresować, dodać odwagi i w razie czego być gotowym do ucieczki. Ale, skoro ona na co dzień pracowała z tym zwierzęciem, to może jednak nie jest ono takie groźne?
To lew, idioto.
Lew.
LEW.
Powinieneś dzwonić na policję, że trzymają tutaj takie zwierzęta, a nie. Nie dość, że niebezpieczne, to jeszcze wyrwane z ich naturalnego otoczenia. Biedak, ciekawe jak się tutaj dostał. Zabito mu rodziców, a potem zabrano do cyrku? Uratowano od śmierci, bo błąkał się sam po sawannach? Został zabrany z ZOO na potrzeby cyrku? To takie chore i  porąbane. Powinien sobie biegać i polować na króliki, czy co lwy tam jedzą. A tymczasem sterczy w jednym z namiotów cyrkowych i czeka na ćwiczenia. Zrobiło mi się szkoda futrzaka, fajny z niego ziomek. O ile nie ruszy się, dopóki jego opiekunka nie wróci. Na szczęście jeszcze nie musiałem nic robić przy nim, w końcu ja w tym cyrku jedynie pomagam artystom. Teoretycznie więc mógłbym i trafić na chociażby nakarmienie tego króla miejskiej dżungli.
- Już jestem! - odezwała się Raion, wracając przebrana. Sam nie wiem, ile jej nie było, ale na szczęście lew ani razu nie zbliżył się do mnie, a wręcz lekko oddalił. Jak on tam miał na imię...? Leoś? Bardzo oryginalne imię dla lwa, doprawdy. Kto mu je nadał, miał naprawdę pusty łeb. To jak nazwać psa Pimpek lub kota Mruczek. Żałosne.
- Widzę - mruknąłem, oddalając się od pary i opierając o jedną z metalowych konstrukcji podtrzymujących namiot. - Ćwiczycie tutaj, czy gdzie indziej? - dopytałem, nie wiedząc zbytnio, jak wyglądają te ich całe ćwiczenia. Podaj łapę? Waruj? Siad? Coś w tym stylu, czy raczej "Przeskocz przez ognistą obręcz ze mną na swoim grzbiecie"? To byłoby dosyć zabawne, muszę przyznać.
- Możemy iść do namiotu ćwiczebnego wybacz nie wiem jak to się nazywa ;-; - zaproponowała, a ja skinąłem głową. Zmiatałem go całego jakiś czas temu. Brudna robota jak zwykle dla mnie. Fajnie, co? Przynajmniej pieniądze za to dostaję. Zastanawiałem się, czy ten lew jej nie ucieknie, ale najwidoczniej się myliłem. Nie uciekł. Skubany, wie kto tu rządzi. Ale gdyby zobaczył jakąś wiewiórkę, psa, czy coś podobnego, to by się na to nie rzucił? Postanowiłem spytać.
- Ten lew nie ma instynktu drapieżnika, czy co? - odezwałem się, patrząc, jak spokojnie idzie obok swojej... współpracownicy?

< Raion? Wybacz, że tak długo skarb :'( )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz