4 sty 2017

OD Tori

Obudziłam się a gdy świadomość zaczynała się także przebudzać, poczułam na moich policzkach chłód i od razu moje ciało przeszły dreszcze. Zakryłam odruchowo głowę kocem, by dociąć się od zimna panującego w namiocie. Elektryczny grzejnik stał za daleko od materaca, na którym spałam. Przeciągałam się leniwie na łóżku próbując znaleźć powód dla którego była bym wstanie wstać. Po chwili usłyszałam jakieś szepty dwóch głosów.
- Możemy wejść? - zapytał się Night cichym, trochę nie pewnym głosem. Nie czekając na moją odpowiedz Black tylko zaśmiał się głośno i wszedł do mojego namiotu.
- Czy ja powiedziałam, że możecie wejść? - zapytałam się ich. Black uśmiechnął się szyderczo na moje pytanie, za to Night zdecydowanie zażenowany postępowaniem swojego brata powiedział.
- Przepraszam... Chciałem cię poprosić byś poszła do sklepu... - mówił wyjątkowo nieśmiało. Popatrzyłam na niego zdezorientowana.
- Ale czemu? Dopiero co uzupełnialiśmy zapasy - powiedziałam i nim skończyłam mówić Black teatralnie zaczął robić histerie.
- Ale ja tak bardzo pragnę czegoś słodkiego! Czegoś co mógł bym przekąsić! Błagam cię moja kochana! - zaczął jęczeć chłopak, padając na kolana. Aż zdziwiłam się, że to mój nauczyciel u którego pobierałam lekcje akrobacji. Westchnęłam i nie zostało mi nic innego jak tylko się zgodzić. Wyszli z namiotu zostawiając mnie samą. Powoli wykonywałam każdą czynność. Pościeliłam materac wręcz idealnie, a po porannej rutynie ubrałam się i wyszłam z namiotu. Ruszyłam w stronę namiotu Black'a i Night'a, by dali mi listę zakupów i pieniądze. Black cały w skowronkach dał mi listę i wysłał do miasta.
Miasto w którym się zatrzymaliśmy tętniło życiem a ja pochłonęłam się w poszukiwaniu sklepu. Było naprawdę dużo ludzi i co chwilę ktoś mnie mijał. Na szczęście wmieszałam się w tłum i nie zwracano na mnie zbyt dużej uwagi, jednak moje niebieskie włosy przyciągały uwagę. Weszłam do sklepu i zaczęłam chodzić pomiędzy półkami sklepowymi. Wybierałam rzeczy, które miałam na liście analizując czy na wszystko starczy mi pieniędzy. Po skończeniu zakupów, zapłaciłam i postanowiłam jeszcze pozwiedzać trochę miasto w którym się zatrzymaliśmy.

***

Moje spacery trwały tak długo, że zaczęło się ściemniać a ja nawet się nie zorientowałam. Niestety zabłądziłam, ale to nie było moje największe zmartwienie. Pogoda i nocne niebo było naprawdę piękne. Jednak park wieczorem nie jest odpowiednim miejscem dla drobnej dziewczyny jaką jestem. Słyszałam za sobą kroki, więc co chwilę odwracałam się by sprawdzać kto za mną idzie. Była to wysoka muskularna osoba, mężczyzna. Przyśpieszyłam kroku, zaczynając później biec. Wydawało mi się, że uda mi się uciec jednak mężczyzna był za blisko. Stawiał wielkie kroki i poczułam jak łapie mnie za rękę. Głupie wyjście do sklepu... kończy się tak? Cóż za idiotyzm. Zacisnął dłoń na moim nadgarstku a drugą złapał za kark. Bolało. Wszystko bolało gdy próbował mnie utrzymać. Kopałam i wiłam się niczym wąż, próbując się oswobodzić. Chciałam krzyczeć, ale swoją wielką dłonią zakrył mi usta. Oblała mnie wściekłość i nienawiść do tego mężczyzny. Nie było w tym strachu - tylko złość z bezsilności. W całym tym wszystkim usłyszałam krzyk jakiegoś chłopaka. Biegł a teraz uderzył mojego oprawcę, jednocześnie mnie puścił. Sylwetka która mnie złapała, uciekła, a chłopak który mnie obronił pochylił się nade mną i pomógł wstać.
- Nic ci się nie stało? - zapytał się. Pokręciłam tylko głową i objęłam go.
- Dz...Dziękuje! - powiedziałam ocierając łzy o rękaw bluzki.


Ktoś? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz