3 mar 2017

Rue CD Akuma

Znajdowałam się w lesie, udało mi się rozpoznać miejsce, w którym ich zgubiliśmy. Nie trudno było, na chodniku leżały krople zaschniętej krwi, zapewne ściekła z mojego ramienia. Nie chciałam na to patrzeć, więc w głowie ponownie zaczęłam powtarzać swoje słowa, że to nic, że wszystko jest dobrze. Tyle, że normalne słowa, czyjeś, by mi w tym momencie nie pomogły. Ponownie użyłam sztuczki z oszukaniem umysłu i już po paru sekundach krew nie robiła na mnie żadnego wrażenia. Ruszyłam przed siebie, drzewa mnie otaczały i towarzyszył mi wiatr oraz ptaki. Zero jakichkolwiek śladów wroga. Dosłownie, nic! Zaczęłam się zastanawiać, czy rozdzielenie się to bł dobry pomysł. Mniejsze szanse na uratowanie swojego tyłka, ale większe na znalezienie czegoś. Tyle, że ja niczego nie znajduje! Szłam drogą, którą wczoraj nas gonili. Zatrzymałam się dopiero po godzinie łażenia, kiedy to znalazłam człowieka leżącego w błocie. Podbiegłam do niego, ale gdy zrozumiałam, że to ten, którego zabiłam pierwszego, szybko stamtąd uciekłam. Przeszły mnie ciarki, próbowałam to wybić sobie z pamięci, ale nic z tego nie wyszło. Została mi tylko nadzieja, że chłopakowi idzie lepiej. Właśnie... byłam ciekawa jak sobie radzi, a tym bardziej, czy jest bezpieczny. Wyciągnęłam telefon, ale nie zdążyłam nic zrobić, ponieważ w tym momencie ktoś chwycił mnie za gardło podduszając lekko. Uderzyłam osobę z łokcia w brzuch, dzięki czemu się uwolniłam. Nie patrząc kto to ruszyłam biegiem przed siebie. Musiałam także zignorować sygnał w telefonie, który oznaczał przybycie wiadomości. Teraz byłam zajęta ucieczka przez kimś, kto po prostu deptał mi po piętach. Odwróciłam się na moment, aby sprawdzić, czy jest za mną. nikogo nie zobaczyłam, co pozwoliło mi chociaż na dwa większe wdechy. Ledwo zrobiłam jeden, a obok mnie pojawił się jakiś mężczyzna.
- Była was dwójka. Gdzie ten chłopak - złapał mnie za ramię, mocno. Od razu użyłam swoich ciosów, wbijając mu dwa palce pod żebra, w szyję i pod łopatką, co dało mi świetny rezultat, ale nie na długo. 
- Spokojnie, już cię rozgryźliśmy - po tych słowach dostałam czymś w twarz. Upadłam na ziemię, musiałam się szybko podnieść i uniknąć kopnięcia, które chciał mi wymierzyć ten sam mężczyzna, który uderzył mnie jakimś drewnem. Zrobiłam salto do tyłu, za nim uderzył mnie pięścią, a następnie kopnęłam go w twarz. Wywrócił się do tyłu, a jego kolega postanowił mnie chwycić od tyłu. Unieruchomił mi ręce przygniatając je do mojego ciała. Nie mogłam się nawet ruszyć, ale to trwało nie długo. Skuliłam nogi i kopnęłam do w jego bolesne miejsce, po którym się zgiął. Ponownie go kopnęłam i ponowiłam bieg. Tym razem się nie zatrzymywałam, aż do samego miasta. Nie mam pojęcia ile biegłam, ale na pewno najszybciej jak potrafiłam. Nie odwracałam się, nie zatrzymywałam się, nawet nie chciałam słyszeć ich tupotu za mną. Wywalałam się o jakieś kamienie czy gałęzie, ale nawet nie dotknęłam ziemi. Odbijałam się rękoma od niej i dalej biegłam, aż w końcu nie uderzyłam w coś... innego. Tak, to było dobre słowo. Nie zdązyłam zamortyzować upadku, a tym bardziej odbić się od ziemi. Wylądowałam prosto na twarzy, dopiero gdy leżałam, odwróciłam się na plecy. Usiadłam i wyplułam wszystko, co miałam w ustach, nawet krew, która pojawiła się po uderzeniu kijem w twarz. Spojrzałam na to coś, co okazało się być leżącym Akumą.
- Ale mnie wystraszyłeś... - powiedziałam zdyszana biorąc ciągle jak najwięcej powietrza. 
- To ty na mnie wpadłaś... - zauważył podnosząc się z ziemi. Spojrzał na mnie zdziwiony. - Co ci się stało? - w jego głosie jak zawsze nie słyszałam żadnego martwienia się. Pewnie i dobrze, bynajmniej jeden trzyma zimną krew.
- Nie będą grali czysto... - pomasowałam prawy w policzek, w który dostałam. Był spuchnięty, bolał okropnie, a w ustach miałam metaliczny smak krwi. 

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz