18 mar 2017

White CD Lottie

Nim zdą­ży­łem cokol­wiek zro­bić, Lot­tie już leżała na ziemi. To działo się zbyt szybko; nawet nie zdą­ży­łem wejść na gałąź, kiedy dziew­czyna machała nogami patrząc w dół i nagle zle­ciała razem ze zła­maną gałę­zią, obi­ja­jąc się chyba po dro­dze o jesz­cze jedną. Cud, że wylą­do­wała na tra­wie, a nie na kamie­niach, nawet, jeśli zie­leń dużo nie dała. Szybko zesko­czy­łem z drzewa i kuc­ną­łem przy niej. Spraw­dzi­łem jej świa­do­mość poprzez lek­kie poru­sza­nie jej, trzy­ma­jąc ją za ramiona. Nie­stety nie wyka­zy­wała żad­nych oznak życia i gdyby nie to, że oddy­chała, a jej serce biło, chyba bym musiał użyć magii, czego nie chcę. Już pominę fakt, że chcę zostać tajem­nicą. Pierw­sze co mi przy­szło w tej chwili na myśl, to pozy­cja boczna i wezwa­nie pomocy – w końcu tak mnie uczono. Ale gdy stwier­dzi­łem, że znam ja i takie zamie­sza­nie było by nie potrzebne, wsa­dzi­łem jedną rękę pod jej głowę, a drugą pod kolana, po czym deli­kat­nie ją podnio­słem. Nie mia­łem prze­cież pew­no­ści, że Lot­tie sobie niczego nie zła­mała. Spadając z drzewa jeden może zła­mać kark, a drugi może nazbie­rać parę nie­groź­nych sinia­ków. Była tro­chę ciężka, ale nie zwróciłem na to więk­szej uwagi. Musia­łem ją zanieść do namiotu, aby tam doszła do sie­bie. Droga była dosyć długa, ale nie mia­łem zamiaru uży­wać skrzy­deł. Nie mam poję­cia ile sze­dłem, ale gdy tylko zoba­czy­łem świa­tło wie­dzia­łem, ze jestem już bli­sko.
Poło­ży­łem ją na mate­racu i przy­kry­łem koł­drą. Sam za to ode­tchną­łem.
– Lekka to nie jesteś – zaśmia­łem się patrząc na jej twa­rzyczkę, po czym wsta­łem i poszedłem do Pika, który stał na zewnątrz. Zoba­czył mnie gdy wcho­dzi­łem na teren cyrku.
– To mów, co się stało – mniej wię­cej wytłu­ma­czy­łem mu całą sytu­ację roz­po­czy­na­jąc od wej­ścia do domku w drze­wie, zahaczając o upa­dek, a koń­cząc na przy­nie­sie­niu jej tutaj. Poki­wał pomału głową dając mi znać, że wszystko rozu­mie. – Może lepiej ją popil­nuj, tak na wypa­dek – powie­dział.
– Wiem, taki mia­łem zamiar – uśmiechnąłem się lekko, pra­wie nie widocz­nie i wsze­dłem do namiotu. Dziew­czyna w dal­szym ciągu leżała na mate­racu nie rusza­jąc się. Gdyby nie klatka pier­siowa, która się uno­siła i opa­dała pomy­ślał­bym, że nie żyje.
Nie myśla­łem, że szybko się obu­dzi, dla­tego też usia­dłem obok niej i pomału przy­sy­pia­łem. Na początku oglądałem jej parę rysun­ków, które zna­la­złem przy­pad­kiem (czyt. grze­ba­łem w jej rze­czach i zna­la­złem rysunki). Gdy je odło­ży­łem z powro­tem na miej­sce, jakby nic się nie stało, poczu­łem się senny. Nie myśląc dłu­żej poło­ży­łem się obok dziew­czyny i zasną­łem nie zabie­ra­jąc jej koł­dry.

< Lot­tie? Nie spo­dzie­wa­łaś się xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz