13 mar 2017

Rue CD Akuma

Uśmiech­nę­łam się lekko na wizję ska­czą­cego Akumy do oran­że­rii.
– Ze względu na Cie­bie, przej­dziemy się – powie­dzia­łam wsta­jąc. – Aku­rat znam skrót – wyszcze­rzył zęby zado­wo­lona, a on podniósł jedną brew do góry.
– Ale doj­dziemy cali? – zapy­tał wsta­jąc. Poki­wa­łam twier­dząco głową.
– Bynajm­niej tak myślę – roz­mowa się skoń­czyła na zaże­no­wa­nej minie Akumy. Wyzna­czyłam kie­ru­nek, który pro­wa­dził przez łąkę. Droga przez zwy­kłą dróżką, a potem krótki chod­nik wyno­siła by jakieś pół godziny. Tak możemy daro­wać sobie żwi­rówkę i przejść do wszystko w dzie­sięć minut. Tak jak to buło przy bie­ga­niu, droga jest bar­dzo kręta, a gdy się idzie pro­sto, zyskuje się wiele czasu i nawet naj­głup­szy by to zauwa­żył. Bynajm­niej tak sądzę.
– Dużo razy byłaś w oran­że­rii, że znasz już skróty? – zapy­tał, na co pokrę­ci­łam głową.
– Byłam tylko dwa razy. Zazwy­czaj nie myślę o tym miej­scu, a gdy już sobie o nim przy­po­mnę i mam ochotę tam iść, to albo nie ma z kim, albo coś mi wypada, albo jest po pro­stu za późno – powie­dzia­łam dalej się lekko uśmie­cha­jąc.
– A ja myśla­łem, ze Ty masz dużo przy­ja­ciół. Skoro przy­cią­gnę­łaś do sie­bie tego leka­rza… – zaczął myśleć na głos, a na ostat­nie zda­nie zaśmia­łam się krótko.
– No, jakoś tak wycho­dzi – wytłu­ma­czy­łam. – Po za tym to, że roz­ma­wiam ze wszyst­kimi nie zna­czy, że wszy­scy to moi przy­ja­ciele – wytknę­łam mu język i na tym chwi­lowo roz­mowa się zakoń­czyła. Potem jesz­cze poru­szy­li­śmy temat cyr­kow­ców, jak to jest tań­czyć na linie nad prze­pa­ścią, albo jak to jest wdy­chać duszące się opary z dymią­cych kulek.
Tak jak mówi­łam, cała droga zamiast pół godziny zajęła nam tylko dzie­sięć minut. Prze­szli­śmy jesz­cze przez krótki chod­nik pro­wa­dzący do oran­że­rii, po czym weszli­śmy do środka. Nie ukry­wa­jąc od razu poczu­łam te piękne zapa­chy kwia­tów. Zacią­gnę­łam się powie­trzem czu­jąc to wszystko.
– Cza­sem zapo­mi­nam, jak tu jest pięk­nie – wes­tchnę­łam.
– Wszyst­kim się tak zachwy­casz? – usły­sza­łam pyta­nie ze strony Akumy. Spoj­rza­łam na niego kątem oka.
– Tylko wtedy, gdy to coś jest tego wartę – pode­szłam do naj­bliż­szych kwia­tów. – Pamię­tasz może gdzie były orchi­dee? Uwiel­biam je, naj­bar­dziej czarne – skie­ro­wa­łam się do chło­paka patrząc na czer­wony kwiat.

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz