4 mar 2017

Volante CD Lunativ

Z każdym słowem Lóng na temat sztucznych ogni, pirotechniki, czy czegokolwiek związanego z tą ciepłą materią jaką jest płomień, czułem, że po moich plecach spływa coraz więcej kropelek potu. W przeciwieństwie do specjalizacji Ló, on był zimny jak chol.era. Nie lubiłem ognia. Bałem się go. Jest niebezpieczny, nieobliczalny. Jedno niewłaściwe posunięcie i można stracić pół twarzy, albo i więcej. Ogień pożera. Ogień trawi. Ogień to śmierć i życie w jednym. Jest niebezpieczeństwem, ale też wybawieniem. Ogień mnie przerażał. Dużo osób przez niego zginęło i nie chcę, aby do kręgu tych osób dołączył również Lóng.
Dopytałem się, czy jest pewny swojej decyzji, czy nie chce spróbować czegoś innego. Czułem, jak moje plecy są coraz bardziej mokre, podobnie jak czoło. Moje dłonie drżały, a kolana mimowolnie uginały się pod ciałem. Wiedziałem, że wyglądam jak spłoszona sarna, która widzi niebezpieczeństwo. Ona jednak mogła uciec. Ja musiałem trwać i dalej konwersować z towarzyszem.
- Czy ty próbujesz znaleźć mi inne zajęcie, bo martwisz się o to, bym nie zginął? - Usłyszałem ciepły głos mężczyzny. Te słowa jeszcze bardziej mnie sparaliżowały, by po chwili wprowadzić w panikę. Oddychałem szybko. Nie zachowywałem się jak ktoś złapany na gorącym uczynku. Zachowywałem się jak ktoś uciekający przed ostrzałem z armat. Postanowiłem wziąć kilka głębszych oddechów na uspokojenie umysłu. Pomogło, nieco wytrzeźwiałem. Spokojniejszy zebrałem się na odpowiedź.
- Tak. - Nie powiedziałem, że ta odpowiedź będzie wyczerpująca. Na twarzy Lónga pojawił się uśmiech z delikatnym rumieńcem. Teraz to on był zakłopotany. - Tak... po prostu... ogień jest niebezpieczny. Bardzo niebezpieczny.
- Boisz się go, prawda? - Wyczytał od razu z mojego zachowania. Nie zastanawiając się, pokiwałem głową. Chłopak oblał się jeszcze większym rumieńcem, po czym zaśmiał się, próbując rozluźnić sytuację. Po chwili jakby się zreflektował i na nowo przybrał kamienną twarz, a cała krew z niej popłynęła dalej, czyniąc jego skórę na nowo bladą. - Poradzę sobie, więc się nie martw. Jest to tak samo niebezpieczne jak twoje wyczyny tam w górze. - Wskazał na trapez. Pokiwałem głową i przeczesałem włosy dłonią. Uśmiechnąłem się, czując nadchodzące rozluźnienie i spokój.
- Przepraszam, że tak zareagowałem. Musiałem głupio wyglądać. - Posłałem mu delikatny uśmiech. - Nie ważne, zapomnijmy o tamtej sytuacji.
Ló nic nie odpowiedział, jedynie wpatrywał się we mnie, jakby oczekując czegoś więcej. Zmarszczyłem brwi będąc nieco zdezorientowany tą sytuacją. Dalej nic nie mówił, tylko dokładnie oglądał moją twarz.Jego wzrok zaczął zjeżdżać niżej i niżej. Zatrzymał się na moim kroczu. Został tam przez chwilę, po czym wrócił do mojej twarzy. Zamrugałem szybko, nie rozumiejąc do końca tego, co się stało. Próbowałem wykreślić to z mojej pamięci, jednak się nie udawało. Zdecydowałem więc szybko zarzucić jakiś temat, który odciągnie mnie od tej sytuacji.
- Uh.... to w końcu dołączysz do nas, czy nie?

<Lulu? Aj noł krótkie ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz