19 mar 2017

White CD Lottie

Oj… się naro­biło… myśla­łem, że w dobre miej­sce poło­ży­łem. Kurde…
– Nie mogłem się oprzeć – powie­dzia­łem zgod­nie z prawda prze­cho­dząc do pozy­cji sie­dzą­cej. – Mój por­tret Ci świet­nie wyszedł. Chcia­łem spraw­dzić resztę Two­ich dzieł – doda­łem dalej się uśmie­cha­jąc. W sumie ja nie wiem jak bym zare­ago­wał, gdyby ktoś mi grze­bał po rze­czach. Pew­nie naj­pierw bym się upew­nił, czy niczego nie ubyło, ale głu­pio nazwać droga osobę zło­dzie­jem.
– Czyli grze­ba­łeś w moich rze­czach – bar­dziej stwier­dziła niz zapy­tała, a jej głos był nieco cichy, jakby wsty­dziła się to powie­dzieć, ale koniecz­nie musiała. Tro­chę mi głu­pio było, że tak wyszło. Pierw­szy dzień zna­jo­mo­ści, a ja już komuś grze­bie. Ta… dobre wytłu­ma­cze­nie, dla­czego inni za mną nie prze­pa­dają.
– Tak jakoś wyszło – podra­pa­łem się po karku przez zakło­po­ta­nie. Wsta­łem i rap­tow­nie poczu­łem jak coś mi się wbija w ciało. Od razu wie­dzia­łem, że bło to pióro, które było o wiele za nisko. Kurde… – Ale muszę się powie­dzieć, ze na prawdę ślicz­nie malu­jesz – uśmiech­ną­łem się kuca­jąc, ponie­waż gdy sta­łem, musiała za bar­dzo zadzie­rać głowę do góry, a ja do dołu. – Bedę już wra­cał do sie­bie, jest już bar­dzo późno. Śpij dobrze – powie­dzia­łem z uśmie­chem i wysze­dłem z jej namiotu nie cze­ka­jąc na żadną odpo­wiedź. Chcia­łem jak najszyb­ciej się pozbyć tego, co mi się wbi­jało mię­dzy poślad­kami. Głu­pie skrzy­dła… czy ja się pro­si­łem o bycie jakimś tam anio­łem? No chyba nie. Ale trudno, bez tego nie umiał­bym cza­ro­wać, a moje marze­nia o zosta­niu wiel­kim magi­kiem by prze­pa­dły.
Gdy tylko zna­lazłem się w swoim namio­cie roze­bra­łem się do bie­li­zny i zaczę­łam wyj­mo­wać wszyst­kie pióra, które cho­wa­łem do dość dużego kufra. Był zapeł­niony już do połowy, gdy nie będzie już miej­sca na kolejne, spalę je i zacznę od nowa. Nie chciał­bym, aby ktoś je zna­lazł i zaczął pró­bo­wać się dowie­dzieć, do kogo lub do czego należą. Zaw­sze się znaj­dzie ktoś, kto za wszelką cenę będzie musiał dociec prawdy.
Ubra­łem się w luźne ubra­nia do spa­nia i ukry­łem się pod koł­drą zasy­pia­jąc.
Mia­łem cie­kawy sen. Mój kufer z pió­rami znik­nął, więc ruszy­łem na poszu­ki­wa­nia. Cyrk był zadzi­wia­jąco pusty, jakby wszy­scy się ulot­nili przed jakąś wojną. Jedyne co zosta­wili, to puste namioty, które był pory­wane przez wiatr. Sze­dłem drogą z kamieni za pió­rami, które leżały na ziemi. Dziwne, że wiatr ich nie pory­wał, ale nie myśla­łem wtedy nad tym. Wszyst­kie cho­wa­łem do kie­szeni, aby nikt inny ich nie zna­lazł. W końcu dotar­łem do urwi­ska, gdzie na jego samym końcu znaj­do­wała się moja skrzy­nia. Po zebra­niu wszyst­kich piór pod­sze­dłem do skrzyni, aby ja otwo­rzyć, scho­wać tam wszystko i wró­cić do namiotu, jed­nak grunt pod moimi nogami znik­nął. Zaczą­łem spa­dać, kiedy kufer spa­dał szyb­ciej i roz­bił się o wielki głaz. Cała jego zawar­tość pofru­nęła do góry zama­zu­jąc mi całą widocz­ność. Widzia­łem tylko biel swo­ich piór, a potem wytwo­rzy­łem u sie­bie skrzy­dła. Chcia­łem pofru­nąć do góry, aby nie zabić się ude­rza­jąc o ostre kamie­nie na ziemi. Cho­ciaż nimi macha­łem z całych sił, one nic mi nie dały. Dalej spa­da­łem, aż zetkną­łem się twa­rzą z kamie­niami.
A rano obu­dził mnie biały i czarny kró­lik.

< Lot­tie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz