12 mar 2017

Rue CD Akuma

Jeju... ale mi brakowało ruchu! Od razu pobiegłam przed siebie, a za mną chłopak, który musiał mnie dogonić. Nie zwalniałam, zamiast tego odwróciłam się tyłem i biegłam w ten sposób, odwrócona przodem do niego. Uśmiechnęłam się wiedząc, że potem pewnie będzie marudził, ze jest zmęczony. Zabawne, sam się zgodził, a ja już obmyślam końcowy wynik. Dróżka była strasznie kręta, to w prawo, to w lewo, jakieś zawijasy, nie wiadomo co. Parę razy przez uwagę prawie wpadałam na pobocze. W lesie było podobne, tyle, że ciągle biegłam przodem, aby nie uderzyć przypadkiem w drzewa. Czasem gdy odwracałam głowę, aby sprawdzić, czy chłopak mnie nie zgubił, byłam bliska upadku na ziemię, przez potykanie się o jakieś korzenie czy kamienie. Szybko jednak łapałam równowagę i biegłam dalej tym samym tempem. Energia dalej mnie nie opuszczała, kiedy przebiegaliśmy wokół lasu, robiąc wielkie koło. Potem wróciliśmy na dróżkę, na której zmniejszyłam tempo. Poczekałam chwilę na chłopaka, który w końcu wyłonił się z lasu.
- Jeszcze trochę, dasz radę - powiedziałam z uśmiechem biegnąc obok niego.
Na prawdę brakowało mi ruchu przez ten tydzień. To jakiś koszmar leżeć w łóżku i nic nie robić, dosłownie! Teraz energia mnie tak rozpierała, że jeszcze miałam ochotę na wyprawę w góry. Ale gdzie tu mogą się one znajdować? Nie ważne, chyba nie należało się nad tym zastanawiać. Bo czyżby naprawdę, gdybym gdzieś blisko miała góry, bym się wspięła? Pewnie tak, ale wiem, że ich nie ma i nie opłaca się rozmyślać nad tym, gdzie pójść, jaką drogę przemierzyć, aby owe znaleźć. Teraz biegam i się tylko na tym skupie, ponieważ moja energia jeszcze się nie wyczerpała.
I znowu w lewo, w prawo, w lewo, w prawo i tak na okrągło. Kto w ogóle robił tą drogę? Jakby nie mógł zrobić prostej, ale tak czy siak dla mnie jest lepiej, że droga była taka, jaka była. Więcej trasy do przebiegnięcia i być może pozbędę się tej nadwyżki sił. Ale patrząc na chłopaka, chciałam się zatrzymać, ale moje nogi mi na to nie pozwalały. Tuż przed końcem przyspieszyłam zostawiając Akumę z tyłu. Gdy siedziałam na murku po długim maratonie, po trzech minutach dobiegł mój przyjaciel. Zaśmiałam się widząc jego zmęczenie.
- Chyba nie byłeś pewny na co się piszesz - wychyliłam się do tyłu patrząc w bezchmurne niebo. Zaciągnęłam się zapachem czystego powietrza. Tego tez mi brakowało, nie tylko wolności, ale i zapachu tego wszystkiego, z dala od jakichkolwiek budynków.
- Teraz to widzę - usiadł na ziemi. Wyprostowałam się i spojrzałam na niego z uśmiechem.
- To co? Powtórka? - klasnęłam radośnie w dłonie, a on spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. Zaśmiałam się. - Spokojnie, żartowałam - wytłumaczyłam. Rozbawił mnie jego wzrok, ponieważ ja jeszcze miałam siłę.
- Nigdzie się nie ruszam - położył się na trawie i widziałam tylko jak jego klatka piersiowa mocno się podnosi i szybko opada.
- Nie było tak źle - machnęłam ręką. - Myślałam, że zatrzymałeś się już w lesie, a jednak dałeś radę - powiedziałam zadowolona.

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz