27 sty 2017

Rue CD Azucar

Suczka na prawdę była słodka, chociaż wygląda po prostu okropnie – sierść straciła swój błysk i kolor przez brud, skóra na niej wisiała ukazując kości na żebrach, trochę kręgosłup, a to wszystko przez niedożywienie. Miałam małe "ale" co do zaadoptowania jej, ponieważ nie wyglądała na zdrową, a wizja jakieś dziwnej choroby nie zbyt mi się podobała. Ale przecież nie będę zakazywać chłopakowi brania jej ze sobą, prawda? Nawet, jeśli moje słowa dla niego coś znaczyły, bo widząc jego radość, jakbym była jego matką, która pozwala mu mieć swoje własne domowe zwierzątko, stwierdziłam, że mogłabym być jego starszą siostrą.
Suczka, która właśnie prowadziliśmy do weterynarza, została przez chłopaka nazwana Adda. W sumie to imię mi się bardzo podobało, a zwierzę nie wyglądało na zła, że ktoś się nią właśnie zajął. Wręcz przeciwnie, machała ogonem tak radośnie, że można by pomyśleć, że ten brud i niedożywienie nie przeszkadza jej w żadnym stopniu – chociaż miała przekrwione oczy, jakby nie spała. Byłam ciekawa, kto jest na tylko głupi, bezmyślny i podły, aby zrobić coś takiego psu. W sumie to i tak było nic, słyszałam gorsze historie – wyrzucanie kotów w worku do wody, przywiązywanie psa do drzewa w lesie, gdzie mogą go zjeść wilki czy coś innego, przywiązywanie psa do jadącego samochodu, obcieranie kota ze skóry, karmienie kanarkiem dzikie mięsożerne zwierzę. Dużo tego było, ale przestałam o tym myśleć, gdy tylko poczułam na ciele dreszcz.
Weszliśmy do budynku, gdzie leczyli zwierzęta. Aktualnie mężczyzna był zajęty, a by musieliśmy poczekać, ponieważ przed nami było jakieś dziecko z chomikiem. Usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy. Sama nie wiem ile czasu minęło, ponieważ przez rozmowę, jaką toczyłam z chłopakiem, czekanie mi szybko minęło. Zaprowadzaliśmy psa do weterynarza. Opowiedzieliśmy mu o znalezionej Addzie, która wyglądała jak siedem nieszczęść. Weterynarz podał jej jakąś jakąś tabletkę w kawałku mięsa. Powiedział, że ma problem z oczami, ale za jakiś tydzień powinno jej przejść.
- Najpierw trzeba ją nakarmić, a potem umyć. Radziłbym wrócić tu za jakiś miesiąc lub dwa, aby ponownie sprawdzić jej stan – podziękowaliśmy mężczyźnie w białym fartuchu o lekkiej siwiźnie na głowie, po czym wyszliśmy z lecznicy dla zwierząt.
- Gdzie mogę kupić dla niej obrożę i smycz? - zapytał Azucar. Stanęłam i chwilę się rozejrzałam.
- Chodź, pokażę ci, jeśli dobrze pamiętam – skręciłam w drugą stronę i po paru metrach znaleźliśmy odpowiedni sklep. Ja znalazłam dla niej karmę, a chłopak wybrał poszukiwane przedmioty. Dokupił jeszcze miskę, aby miała w czym jeść. Dorzuciłam mu trochę, przynajmniej się odwdzięczyłam za zapłaconą czekoladę w kawiarni. 
<Azucar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz