13 sty 2017

Rue CD Smiley

Uśmiechnęłam się i zgodziłam. Nigdy nie robiłam jedzenia dla zwierząt, w poprzednim cyrku to nie było potrzebne, bynajmniej ja nie musiała. Cieszyłam się, że poznałam taką dziewczynę jak ona, ubranka dla kotów, jedzenia dla nich... muszę jej się kiedyś odwdzięczyć. Ale jak? O tym miałam zamiar pomyśleć wieczorem, ewentualnie jutro przypadkiem na coś wpadnę, a w obecnej chwili wyszłyśmy z jej namiotu i wraz z białym kotem ubranym w piękne czerwone ubranko poszliśmy do kuchni. Tak Smiley podała mi przepis, który wykorzystałyśmy. Oczywiście jedzenie głównie składało się z mięsa, dorobiłyśmy jeszcze trochę sosu, aby nie było zbyt suche, po czym podałyśmy świeżo przygotowane jedzenie w małej miseczce. Kotka nam ciągle towarzyszyła, zapewne wabił ją ten cudowny zapach mięsa, który dolatywał do jej malutkiego noska. Czasem plątała się pod nogami w taki sposób, że trudno można było ją zauważyć i obydwie prawie ze ją zdeptałyśmy. Ale na szczęście jedynie ja raz jej nadepnęłam na ogon, po tym już Mika siedziała w miejscu i czekała. Gdy skończyłyśmy, mogła w końcu skosztować naszego dzieła.
- Smakuje jej – powiedziałam z uśmiechem kucając przy białym futrzaku, którego głaskałam. Jednocześnie jadł i jednocześnie mruczał. Słodko. Smiley patrzyła na nią także z uśmiechniętą twarzą. - Nie przepadam za gotowaniem, ale to nie było takie złe – stwierdziłam, po czym wstałam i spojrzałam na różowo włosą, która także podniosła wzrok, które ze sobą skrzyżowaliśmy. - Gdy pierwszy raz kazali mi zrobić jedzenie, wszystko wybuchło! - zaśmiałam się pokazując wybuch dłońmi. - Nie mam pojęcia co wrzuciłam do miski – dodałam z uśmiechem przypominając sobie jak cała masa, która miała być omletem – chyba – wybuchła, gdy tylko włączyłam mikser.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz