5 lut 2017

Smiley Do Vogel'a

Obudziłam się około ósmej, a wstałam o dziewiątej. Niby nic wielkiego, żeby wstać, ale jakoś nie miałam dzisiaj na nic ochoty. Ruszyłam leniwym krokiem do łazienki gdzie powoli ubrałam się, uczesałam włosy, przemyłam twarz i umyłam zęby. Wzięłam grzankę do ust i w tym czasie zaparzyłam sobie gorący kubek herbaty. Jakoś mało mnie ciągnęło do picia kawy, piłam ją wtedy gdy czułam zmęczenie, a mam dużo pracy. Po zjedzeniu śniadania i wypiciu herbaty, wciąż chciało mi się spać. Na swoją sukienkę ubrałam biały płaszczyk, którego nie zapięłam, do tego długi szali który obwinęłam wokół szyi tylko raz, białe rękawiczki i zimowe buty. Wyszłam tak z namiotu i zaczęłam szukać. Szukać czego?!... Tego to ja sama nie wiedziałam. Szłam, szłam, szłam... i nic poza stawianiem kroków nie robiłam. Zatrzymałam się, gdy dotarłam do lasu. Spojrzałam się w górę, na niebo dokładniej mówiąc. Znowu zaczął padać śnieg, co mnie już po woli przerastało. Nie lubiłam gdy jest tak mroźnie, a zwłaszcza dzisiaj. O ile się nie mylę to było około minus dwadzieścia parę stopni. Poszłam dalej przed siebie. Schowałam do kieszeni płaszcza ręce. Do okoła niby się nic nie zmieniło, a jednak zauważyłam jedną małą zmianę. Chodziło mi tu dokładnie o pewną osobę. Moją uwagę przykuł chłopak w okularach, którego nie widziałam jeszcze w naszym cyrku, a w te okolice lasu mało kto się zaszywa.
- Czy coś się stało? - spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

<Vogel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz