7 lut 2017

Akuma CD Rue

Skrzywił się na ten widok. Chociaż zdążył się już przyzwyczaić, to jednak oglądanie sikającego mężczyzny nie było miłym doświadczeniem. Miał ochotę się zaśmiać, gdy w jego głowie pojawiło się pytanie, co w łaściwie musi czuć Rue. Zdecydowanie nie były to zbyt miłe emocje. Gdy usłyszał polecenie płynące z jego ust, zdziwił się. Facet już nie torturował wyschniętych krzaków, lecz przebywał przy swoim nadal nie śpiącym towarzyszu. Od samego początku był niemal pewien, że to oni. Właśnie, niemal. A to robi ogromną różnicę. Co prawda w filmach zawsze wszystko się udaje, o ile ma się dobre intencje. Sam nie wiedział, dlaczego o tym pomyślał, ale to serio jest rawda. Weźmy na przykład takie rozbrajanie bomby - niby nie wiedzą, który kabel przeciąć, ale i tak się udaje. Zawsze, bo jest się dobrym. "Fajnie by było, gdyby to była prawda"- przeleciało mu przez myśl. Chociaż bez przesady, on zaś takim aniołkiem nie jest...z resztą jego pseudonim wiele wyjaśnia.
- Słyszałeś go?- Usłyszał cichutki głos Rue. Cóż, przynajmniej teraz starała się nie zwracać ich uwagi. Przytaknął skinieniem głowy, dlaczego miałby nie słyszeć tak głośnej wypowiedzi?
- Tak- dodał na głos przypominając sobie, że przecież ona teraz stoi do niego tyłem i nie widzi, gdy kiwa głową. Poczuł, że płuca niemile go bolą. Niemal dostał w tej chwili zawału. Jeśli teraz kaszlnie, wyda ich! A do tego pewnie nie będzie mógł przestać kaszleć. I to nie tylko dlatego, że jest przeziębiony. Prawdopodobnie przeziębiony, rzecz jasna. Stłumił całym sobą owy głośny dźwięk, dodatkowo przykładając dłoń do ust. Rue odwróciła się w jego kierunku, patrząc niespokojnym wzrokiem na jego twarz. No tak, przy walce z chorobą musiał jednak wydać jakiś cichy dźwięk oraz się poruszyć, trącając ją przy okazji. Spojrzał w dół, całkowicie ignorując dziewczynę. Na szczęście nie usłyszeli jego kasłania. Lub po prostu je zignorowali. To dobrze, bardzo dobrze.
- Sorry.- Zdążył wydusić z siebie to jedno, ledwie dosłyszalne słowo. Nadal zaciśnięte gardło go kłuło. Wiedział, że długo tak nie wytrzyma. Potarł oczy, które zaczęły mu łzawić. Przekazał Rue na migi, że musi iść. Nie wiedział jednak, jak to zrobić, by zostać niezauważonym. Rue najwidoczniej stwierdziła, że oboje pójdą, gdyż wskazał drzewo obok.
- Pójdziemy po gałęziach.- Oznajmiła krótko. Następnie zerwała dwie szyszki z gałęzi. Rzuciła jedną w oddalone od nich krzaki. Odczekała chwilę, by rzucić drugą, dokładnie w to samo miejsce.
- Tam coś jest, chodź ze mną!- Zażądał jeden z mężczyzn, szturchając drugiego. Gdy oboje zniknęli, dwójka skryta w koronach drzew mogła swobodnie uciec.
<Rue?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz