22 lut 2017

Lunativ CD Volante

Kiedy Volante zaczął wspinać się po drabince na platformę osadzoną bardzo wysoko nad ziemią, Lóng Mó zdrętwiał. Nie przepadał za wysokością. Zawsze kręciło mu się od niej w głowie. Jednak to jeszcze nic. Kiedy chłopak z łatwością zsunął się z platformy i zaczął bujać się się na trapezie, a potem zaczął wykonywać różne figury na nim, Lóng Mó momentalnie stawał się sztywny, jak posąg. Nie wyobrażał sobie siebie na miejscu Volante. Przecież... to co robił młodszy chłopak było wręcz nieludzkie. Wyginał się na trapezie, jak guma i zachowywał się jakby w ogóle nie przejmował się wysokością. Widać było nawet amatorskim okiem, że nie uczył się tego przez krótki czas. To wymagało lat praktyki. Co prawda, Lóng Mó również był dobrze wytrenowany, ale przez tą swoją w większości siedzącą pracę, z pewnością jego umiejętności nieco spadły.
Kiedy wyższy chłopak w końcu powrócił na platformę, Chińczyk nabrał powietrza w płuca. Zrozumiał, że przestał oddychać wtedy, kiedy jego towarzysz robił mu pokaz na trapezie. Zaraz się otrząsnął i próbował pokazać, że nie zrobiło to na nim AŻ tak wielkiego wrażenia, jakie w rzeczywistości zrobiło.
- I jak się podobało? - spytał chłopak schodząc z drabiny. Wydawał się być bardzo dumny z tego, co właśnie przedstawił pułkownikowi. Mężczyzna nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie chciał pokazywać swoich emocji, ale też nie chciał robić przykrości chłopakowi.
- Ja bym tak w życiu nie zrobił – spojrzał na jeszcze chwiejący się samoistnie trapez. Wyczuł, że chłopak nie jest jakoś mega usatysfakcjonowany odpowiedzią – Dobra robota – dodał pułkownik i spojrzał na swojego towarzysza. Ten na te słowa rozpromienił się.
- A, dziękuję. A ty? Co będziesz u nas robił? - spytał z ciekawością zielonooki – Słyszałem coś o jakimś magicznym dymie, ale... nie zawsze wierzę plotkom. Wolę dowiedzieć się u źródła – Lunativ zastanowił się chwilkę po czym sięgnął do pochwy swojego miecza i zatrzymał na niej dłoń.
- Z pewnością nie raz spotkałeś się z pojęciem czegoś takiego jak fajerwerki lub sztuczne ognie, które są główną atrakcją w Chinach w czasie Nowego Roku – zaczął – Zwykle robią wrażenia bez żadnego specjalnego repertuaru, ale jeśli uważnie się wszystko zaplanuje można stworzyć wspaniałe widowisko. Jednak ogólnie proch jest wielkim wynalazkiem i pozwala na prawdziwe cuda – powiedział z nutką tajemniczości. Powoli wysunął swój legendarny miecz z pochwy. Zaraz oplótł go ciemny dym. Wydawało się, że miecz płonie. Po chwili przebywanie poza swoim miejscem spoczynku spowodowało kolejną zmianę w wyglądzie miecza. Jego środek wypełnił się czerwonym płynem przypominającym rtęć. Czarnowłosy obrócił jego rękojeść kilka razy w dłoni – Jednym słowem będę się zajmował dosyć niebezpieczną dziedziną związaną z prochem i ogniem.
- A-ale... jak to? - spytał łamiącym się głosem. Lóng Mó zdziwił się na tą zmianę i spojrzał na chłopaka – T-to... zbyt niebezpieczne, nie sądzisz? Wiesz... myślę, że możesz nauczyć się czegoś bardziej bezpiecznego. No nie wiem... akrobacji na koniu. To idealny pomysł! Masz nawet własnego konia...
- Czy ty próbujesz znaleźć mi inne zajęcie, bo martwisz się o to, bym nie zginął? - spytał prosto z mostu.

< Volante? Przepraszam, ale moja wena umarła za bardzo ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz