26 lut 2017

Rue CD Azucar

Nigdy nie widziałam filmu "Rocky", a chłopak pozostawił mnie w niewiedzy, każąc mi oglądać. Zostało mi jedynie posłuchanie się jego. Ogólnie słowo "Rocky" kojarzył mi się z łosiem, który miał za przyjaciela szarą wiewiórkę. Nie byłam pewna czy to była prawda, ale chyba owy film nazywał się "Rocky i Łoś Superktoś". Tyle, że oglądałam to tak dawno temu, że już go nie pamiętam, jedynie pojedyncze sceny.
Jednak ten film był o czym innym. Był o bokserze, który kochał walczyć w klubach i ściągał długi dla jakiegoś tam gangstera, którego imienia zapomniałam. Podkochiwał się w dziewczynie ze sklepu zoologicznego, która chyba nazywała się Adrian - zaraz, to nie męskie imię? Pewnego dnia może zostać pomocnikiem mistrza świata wagi ciężkiej, bo jego przeciwnik doznał kontuzji ręki - pf, bokser. wypadło na Rocky'ego, który ma szansę. Potem ciężko trenuje przez jakiś czas, zdobywa swoją ukochaną - przez to imię wydawało mi się, że był on gejem - a gdy dochodzi do długiej walki, to jego przeciwnik wygrywa z nim, jeśli chodzi o punkty - nie znam się na boksie, wiec nie miałam pojęcia jak to się liczy. Ale tak czy siak skończyło się happy endem, ponieważ widzowie docenili jego starania i to było oczywiste, ze stał się ich gwiazdą.
- Już wiesz o czym to było? - zapytał mnie Azucar, gdy zaczęły się pojawiać napisy końcowe. Skinęłam głową i dojadłam niedokończony popcorn, którego chłopak już nie wsunął.
- Nie przepadam za boksem, ale było ciekawie, gdy obijali sobie mordki - uśmiechnęłam się, po czym oboje się zaśmieliśmy. Wstałam i posprzątaliśmy co nie co z kanapy.
- Ja uwielbiam ten film.
- Widziałam - zaśmiałam się przypominając sobie, jak kazał mi się uciszyć, gdy chciałam coś skomentować, a raczej zapytać się o te punkty. Ale teraz to nie ważne.
- A jakie filmy lubisz? - zapytał, gdy siedzieliśmy już na czystej kanapie, a w telewizorze jedynie leciały napisy końcowe i ściszona muzyka końcowa, która swoją drogą była śliczna.
- Różne. Oglądam głównie bajki dla dzieci jak Epoka Lodowcowa czy Shrek - zaśmialiśmy się. Potem aby udowodnić mu, że nie żartuje, mówiłam parę tekstów, które zapadły mi głęboko w pamięć. "ty do mnie to mówisz?" albo "Czego za mną leziesz?". Zabawne była także "Tylko przyjaciela stać na taki gest". Pośmialiśmy się jeszcze z pół dnia opowiadając sobie śmieszne sceny z filmów, albo słowa. Przeszliśmy także na temat naszych wspomnieć, opowiadaliśmy sobie głupie historyjki. Opowiedziałam mu kiedyś, jak próbowałam kiedyś złapać wiewiórkę i utknęłam w dziupli, bo skubaniec był szybszy i mniejszy. Z dwie godziny tak wisiałam, aż w końcu ktoś napatoczył się do lasu i raczył mi pomóc.

<Azucar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz