8 lut 2017

Vogel CD Akuma

Strzeliłem dosyć głośno knykciami, ściskając dłonie do siebie, uśmiechając się przy tym szeroko. Na początku myślałem, że wykonamy tylko jeden skok i koniec, lecz nie brałem pod uwagę tego, że tak mi się przypomniało. Przy czymś takim można było zapomnieć o całym świecie i zmartwieniach. Tak, było to przepiękne uczucie. Przestąpiłem z nogi na nogę, a następnie podszedłem do szarowłosego, podając mu przy tym dłoń. Ten spojrzał na mnie znacząco, lecz kiedy tylko zauważył, że nie mam zamiaru cofać ręki, ujął ją mocno i szybkim ruchem wstał z zimnej nawierzchni. Otrzepał niewidoczny kurz na swoich spodniach i ponownie na mnie spojrzał. Odwzajemniłem spojrzenie pełne małych, radosnych ogników. Ponownie zwróciłem się przed siebie, na kolejny budynek. Coś, tak jakby jakiś mówiący do mnie głos, wciąż naciskał, żebym to zrobił. Zacisnąłem pięści i posunąłem się delikatnie do przodu, spuszczając przy tym głowę tak, że większość przydługich kosmyków zaczęła przysłaniać moją twarz. Spojrzałem zza ciemnej zasłony na kolejny dach. Teraz mało co myślałem, chciałem tylko to zrobić.
- Gotowy? -Usłyszałem głos obok siebie.
Spojrzałem w jego stronę. Na jego twarzy gościł zadziorny uśmiech. Aż sam się uśmiechnąłem. Zwracając się ponownie w tamtą stronę, skinąłem głową, po czym ugiąłem nogi w kolanach, by lepiej się odepchnąć od powierzchni. Nie minęła minuta, a wy już ruszyliśmy. Biegliśmy prawie równo, lecz on delikatnie szybciej. Nie dawałem jednak za wygraną i gdyby nie pojawienie się ogromnej przepaści pode mną, zapewne bym spadł. Odbiliśmy się od niskiego murku i znów wzbiliśmy się w powietrze niczym ptaki. Teraz wiedziałem, co one przeżywają, a przynajmniej w malutkiej części. Trwało to wieczność, a ja sam pomyślałem, że znalazłem się w całkowicie innej rzeczywistości. Po paru sekundach ponownie dotknąłem ziemi. Podparłem się rękoma, aby się nie przewalić. Spojrzałem bez słowa na rozemocjonowanego Akumę i bez zbędnego czekania, przeskoczyliśmy na kolejny budynek. Zrobiliśmy to jeszcze kilka razy, aż na jednym usłyszeliśmy czyjeś wołanie. W tym samym momencie podnieśliśmy swoje cztery litery i spojrzeliśmy na dół, na ulicę pełną ludzi. Chwilę patrzeliśmy w tamtą stronę, kompletnie nie wiedząc, o co chodzi. Zapewne była to sprawa adrenaliny. Po jakimś czasie jednak dotarło do mnie, że była to policja. Nawoływała nas, abyśmy zeszli i z nimi porozmawiali. Nie powiem, odrobinę się przestraszyłem, lecz kiedy tylko spojrzałem na uradowaną twarz Akumy, szybko zrozumiałem, że nikt nie ma prawa psuć naszej wspaniałego przeżycia. Przekrzywiłem głowę na znak, że nie rozumiem, a następnie zacząłem nią kręcić. Jeden z policyjnych, prawdopodobnie przewodzący, widocznie się zdenerwował. Wskazał w naszą stronę palcem i zaczął coś krzyczeć, a pozostali się rozdzielili, zapewne, aby odszukać wejścia do nas, na górę. Oparłem ręce o kolana i zacząłem wpatrywać się w ich dowódcę. Był otyłym mężczyzną, na oko niewiele większy ode mnie. Na swojej twarzy miał pokaźnych rozmiarów, czerwony od ziemna nos, a pod nim jasne wąsy. Dodatkową frajdą dla oczu były jego olbrzymie brwi, na których widok, aż gwizdnąłem z wrażenia. Kiedy tylko poczułem dotyk swojego towarzysza, od razu się ocknąłem. Spojrzałem na niego, a następnie na drzwi, na które wskazywał. Drżały. Pewnie była to policja. Zmarszczyłem brwi i powróciłem do obserwacji grubego dowódcy. Pokazałem mu język, naciągając tym samym skórę pod prawym okiem.
- Nie ma co, musimy się stąd zbierać -Powiedział, odchodząc kawałek ode mnie.
Westchnąłem zrezygnowany, jednakże przyznałem mu rację, podchodząc do niego.
- Wiesz, że nie ważne jak daleko pobiegniemy, to od nich nie uciekniemy? -Zapytałem, a właściwie stwierdziłem, wypuszczając biały obłok ze swoich ust.
- Wiem -Powiedział krótko, po czym dodał, cofając się odrobinkę, aby nabrać pędu -Ale możemy spróbować! -Mówiąc to, wziął rozbieg i przeskoczył na kolejny dach.
Westchnąłem, rozluźniając przy tym twoje, już lekko obolałe barki. Przechyliłem się nieznacznie do przodu, a kiedy tylko chciałem już ruszyć, usłyszałem otwierane, a właściwie wywarzanie, drzwi. Szybko spojrzałem w tamtym kierunku, lecz kiedy tylko dostrzegłem w progu trzech policjantów, niemalże od razu ruszyłem z miejsca. Nabrałem pędu, jakiego jeszcze chyba nigdy w życiu. Będąc na murku, wiedziałem, że biegłem za szybko i źle nastąpiłem. Odbiłem się jednak z miejsca i machając w locie rękoma, zagryzłem zęby. Pierwszym, o czym pomyślałem, to, że nie doskoczę. Widząc, że mur znajdujący się na drugim dachu, znajdywał się blisko, wyciągnąłem w jego kierunku stopy. Niestety, nie przewidziałem tego, że w tym miejscu znajdywało się trochę lodu. Stanąłem na tym miejscu, lecz lewa noga omsknęła mi się i poleciała w dół, a wraz z nią mój tułów. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić, ujrzałem przed sobą chłopaka, który w porę mnie złapał. Przyciągnął do siebie, po czym pociągną, biegnąc ku kolejnemu budynkowi. Czułem delikatny ból, lecz próbowałem go ignorować, aby tylko nie przysporzyć jeszcze większych problemów. Przeskoczyliśmy jeszcze trzy budynki, po czym szybko zbiegliśmy po klatce schodowej na dół. Będąc na chodniku, skręciliśmy w kierunku ciemnej, zamkniętej uliczki. Podbiegliśmy do płotu i zatrzymaliśmy się przy nim. Akuma spojrzał do tyłu, po czym przeskoczył przez niego. Co prawda drewniany płot był większy ode mnie o jakieś dziesięć centymetrów, lecz dałem radę go przebyć, z małą pomocą pobliskich koszy. Zeskakując na drugą stronę, poczułem rwący ból w stopie. Syknąłem cicho, lecz szybko wstałem i podbiegłem do chłopaka. Skinąłem głową i pobiegliśmy dalej, gubiąc przy tym policjantów. Znaleźliśmy się w parku, położonym niedaleko miejsca, w którym byliśmy. Zatrzymując się, złapałem swoją klatkę piersiową i zacząłem dyszeć, jak jakiś pies.
<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz